Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Czy związki zawodowe są nadal przydatne?

W obecnej formie na pewno nie. Związki zawodowe powstały kiedyś bo były potrzebne i odniosły duże a dziś już zapomniane sukcesy. Były potrzebne nie tylko swym członkom, ale społeczeństwom w których działały. Dziś są w dużej mierze strukturą pasożytniczą, niedostosowaną ani do potrzeb ludzi ani do struktury rynku. Dlatego modne obecnie propozycje ograniczenia nadmiernych przywilejów związków zawodowych, mogą dobrze zrobić ludziom pracy, choć na pewno zaszkodzą działaczom związkowym.

Czy związki zawodowe są nadal przydatne?

Powstawanie związków zawodowych to nie była sielanka. Twierdzenia przewodniczącego obecnej Solidarności Dudy o antyzwiązkowym rządzie to rytualna retoryka ukazująca rzekomego wroga. Kiedyś w ramach szykan do związkowców otwarcie strzelano, skrycie mordowano i wsadzano do więzienia. Wyrzucenie z pracy to była łagodna i drobna szykana. A pomimo tego związki zawodowe urosły w potęgę o której dzisiejszym związkowcom tylko marzyć. To nie represje władzy i elit gospodarczych są przyczyną słabości związków.

Ruch związkowy kiedyś był potęgą, bo związki były autentycznie potrzebne i mogły liczyć na  wsparcie szeregowych obywateli nawet wbrew władzy i elitom gospodarczym. Dziś związki zawodowe to zazwyczaj duże biurokracje bez misji pozorujące konflikt z władzą i kapitalistami. Nie zawsze tak było. W Europie Zachodniej, więc pośrednio i u nas demokrację, czyli zasadę jeden człowiek jeden głos bez względu na pochodzenie społeczne i majątek zawdzięczamy związkowcom. Oprócz wielkiej polityki związki zawodowe załatwiały kiedyś również prozaiczne potrzeby życia. Gdy ludzie pracy nie mieli dostępu do lekarza częstym było że związek za część składek członkowskich kupował pracę wybranego lekarza. Pokaż mi dziś miejsce gdzie legitymacja związkowa daje darmowy lub nisko płatny dostęp do przyzwoitego leczenia.

Słabnięcie nie jest  problemem tylko polskich związkowców. Uzwiązkowienie spada na całym świecie, bo związkowcy nie potrafili dostosować się do zmieniającego się otoczenia i potrzeb ludzi. Globalizacja, rosnący udział sektora usług oraz postępująca automatyzacja produkcji osłabiły związki w ich wielkoprzemysłowych matecznikach.

Na początku XX wieku gdy fordyzm był nie tylko sposobem organizacji pracy ale i ideologią to Ford i GM miały w USA coś ze 160 zakładów w których zatrudniały przeciętnie po 2,5 tysiąca pracowników. Dziś sieć sklepów Wal-Mart, która jak niegdyś branża samochodowa definiuje duch współczesności zatrudnia ponad milion pracowników w ponad 4200 sklepach. Stworzenie organizacji związkowej w sklepie, który zatrudnia z 300 osób jest mniej więcej tak samo pracochłonne jak w fabryce, która zatrudniała 3000. Dlatego pozyskanie w sektorze usług 100 tysięcy nowych związkowców wymaga więcej pracy niż kiedyś w przemyśle. Pracownicy rozproszeni w sektorze usług i nie spięci procesem technologicznym jednej fabryki, który wyłączyć można w jednym wąskim gardle kilkoma pracownikami są po prostu trudniejsi do uzwiązkowienia.

Ale to nie obiektywne zmiany w strukturze gospodarki, ale przede wszystkim częściowe porzucenie roli służenia najsłabszym są przyczyną osłabienia związków zawodowych.  W Polsce i większości innych krajów związkowcy są dziś najsilniejsi tam gdzie dyscyplinująca siła konsumenta jest najmniejsza. Najwięcej związkowców znajdziesz w sektorze publicznym, gdzie pracodawca oddaje nieswoje pieniądze (nauczyciele, poczta, służba zdrowia, kopalnie) oraz w branżach monopolistycznych (PKP, energetyka) gdzie łatwiej z konsumenta wydusić kasę dla związkowców.

Obywatele to czują i widzą. Nadreprezentacją związkowców w sektorze publicznym i branżach monopolistycznych, gdzie swoje wygrane związkowcy wyszarpują na koszt i szkodę współobywateli powoduje, że obywatele w swej masie nie wspierają związkowców. Nawet obywatele o lewicowych poglądach. Bo powiedz mi ilu lewicowców jest gotowych płacić wyższe podatki by sfinansować wcześniejsze emerytury dla górników? Dziś związki zawodowe zachowują się jak spisek starszych pracujących przeciw młodszym poszukującym swojego miejsca na rynku pracy.  Bronią tych co mają pracę w zanikających branżach, zwiększając podatki na dotacje dla swoich branż i siebie oraz betonując kodeks pracy tak, że wchodzącym na rynek trudniej znaleźć zatrudnienie.

Co gorsza związki zawodowe straciły ideologiczne uzasadnienie. Kapitalizm dostarcza lepszy poziom życia niż inne systemy. Ogólnikowa „sprawiedliwość” to o wiele słabsze paliwo niż niegdysiejsza walka o lepsze socjalistyczne jutro, za którą często stały dodatkowo realne konkrety jak związkowy lekarz, kasy oszczędnościowe, kasy spółdzielcze, itp. 

Sami związkowcy widzą, że system skutecznie kooptował elity związkowe zarówno u nas jak i na zachodzie. A u nas kooptacja nazbyt często przybiera mocno nieładne formy. Kopalnie potrafią organizować doroczne barbórkowe karczmy piwne w lokalach będących własnością członków rodzin działaczy związkowych. Inni pracodawcy potrafią na swój koszt wysyłać działaczy razem z rodzinami na kursokonferencje organizowane na ciepłych wyspach.

Dlatego zróbmy sobie i związkowcom przysługę. Ograniczmy ich nadmierne przywileje. W Polsce, jak szerzej przeczytasz w analizie Forum Obywatelskiego Rozwoju  z grudnia 2012 trzy nadmierne przywileje związkowców budzą największą niezgodę:
- etaty działaczy związkowych na koszt pracodawcy, a tak naprawdę na koszt konsumentów,
- obowiązek udostępnienia związkowcom w zakładzie pracy pomieszczenia wraz z wyposażeniem technicznym,
- obowiązek zbierania składek związkowych przez pracodawcę.

Realizacja tych postulatów oznaczać będzie, że działacze związkowi będą utrzymywać się ze składek swoich członków. Zamiast z haraczu od nas wszystkich, by dostać pensję będą musieli udowodnić swoją przydatność szeregowym związkowcom. Związki wrócą do korzeni, do czasów, gdy były potrzebne i powstały bez żadnych przywilejów. 

Jeśli się uśmiechasz, to ostrzegam cię. Nie ma żadnej historycznej konieczności uzasadniającej zanik związków zawodowych. Niektóre zmiany w strukturze rynków wręcz zwiększają ich potencjalną siłę. Na przykład zarządzanie zapasami na zasadzie „just-in-time” oznacza, że nawet króciutki strajk w jednej firmie dziś może mieć o wiele większy wpływ na gospodarkę niż wielotygodniowy strajk w wielu zakładach kiedyś. A nawet nie potrzeba strajku wystarczy, że zorganizowani pracownicy odmówią  nadgodzin pozwalających obsłużyć naturalne fluktuacje zamówień i sieć logistyczna w każdej większej współczesnej branży leży.

Jest dziś ogromny potencjał niezagospodarowanych potrzeb społecznych. Jeśli związkowcy będą potrafili je obsłużyć to ponownie zdobędą siłę, którą kiedyś dysponowali. Kiedy więc związki zaczną rosnąć w  siłę? I co będą musiały zrobić by sięgnąć po tą siłę? Bo samo ograniczenie nadmiernych przywilejów może uruchomić proces naprawy związków, ale nie gwarantuje jego sukcesu. Nikt nie wie. Ale  listę moich propozycji znajdziesz poniżej:

1. Gdy zaczną robić przydatne rzeczy!
Zakładanie związków w XIX wieku to nie był łatwy chleb. Można było trafić na szubienicę lub do więzienia. A jednak związki miały poparcie o którym dziś mogą marzyć.  Kiedyś zasiłki chorobowe, bezrobotne i pogrzebowe człowiek pracujący mógł dostać  w swoim związku. Przynajmniej wiedział po co się zrzesza, za co płaci i co z tego będzie miał.  Opieka zdrowotna, kasy zapomogowe, kasy oszczędnościowe, ubezpieczenie od bezrobocia, czytelnia, szkoły dla dzieci pracowników i regularna rozrywka to wszystko kiedyś człowiek pracy mógł dostać od swojego związku zawodowego. I to nie były jakieś frykasy i ekstra dodatki, w ten sposób klasy pracujące budowały niezależność od pracodawcy i siłę do negocjowania swoich interesów. Mając takie zaplecze organizacyjne oddalali się od dylematu z gatunku „przyjmij warunki pracodawcy albo głoduj”.

A dziś? Przy takim braku miejsc w przedszkolach związkowcy nie potrafią dla swoich członków zorganizować sieci przedszkoli!  Gdyby legitymacja związkowa dawała w każdym mieście i miasteczku miejsce w dobrym i tanim przedszkolu to jestem pewien, że uzwiązkowienie by wyglądało inaczej. Nasi związkowcy powiedzą, że to zadania państwa a nie prawdziwa robota związkowa i potem się dziwią, że ich tak mało.

Kolejne sprawa szkolenia dla pracowników. Rynek pracy się cały czas zmienia. Pracownik jest raz tu, a raz tam. Więc spadła motywacja poszczególnych pracodawców do ich szkolenia. Ludzie powinni się uczyć nowych umiejętności by utrzymać się na rynku. Kto jak nie związkowcy powinien mieć rozeznanie w potrzebach zawodowych swoich członków. A dysponując dużą i sprawną organizacją powinni być w stanie zorganizować czy kupić każde szkolenia. Niestety to by oznaczało, służenie ludziom a nie chronienia stanu posiadania na hucie i kopalni do ostatniego jej etatowego pracownika. Zamknęli się w mentalności swoich małych bastionów i zapomnieli, że powinni być towarzyszem człowieka pracy gdziekolwiek on pracuje, bądź szuka pracy.

2. Gdy z wąskiej grupy interesów  staną się działaczami społecznymi.
Związki zawodowe będą rosły w siłę gdy będą realizowały misję społeczną o wiele szerszą niż wyszarpać podwyżki dla siebie u swojego pracodawcy.

Dziś działacze związkowi siedzą sobie w swoich zakładach i czasem udzielają się w jakiś konferencjach organizowanych przez państwo, żeby udowodnić swoją pseudo-przydatność (że niby coś tam załatwiają ludziom u władzy). Ale tak naprawdę w dużym stopniu olewają społeczności z której pochodzą związkowcy.  Kiedyś członków do związków rekrutowano w pubach, kościołach, parkach i oczywiście zakładach. A gdy już ich zrekrutowano dostawali usługi niedostępne dla niezrzeszonych.

Dziś związkowcy zamknęli się w oblężonej i topniejącej twierdzy wielkiego przemysłu. I ani myślą zrzeszać bezrobotnych, bojących się o swoją przyszłość licealistów i studentów. Podobnie pracownik z nieuzwiązkowionego zakładu – dlaczego nie rekrutować do związku w innym zakładzie i dać mu usługi i wsparcie związku w jego miejscu pracy? I proszę mi nie mówić, że prawo nie pozwala rekrutować do związku takich ludzi. Ruch związkowy powstał w czasach, gdy samo zakładanie związków było nielegalne. Nasza lewica potrafi ględzić dyrdymały o prekariacie. A nie ma nic do zaoferowania tym ludziom. Tym czasem nawet w USA  establishmentowa centrala związkowa z AFL-CIO zrzeszyła trzy miliony amerykanów, którzy nie są związkowcami w organizacji Working America….

3. Gdy zaczną organizować pracowników sektora usług.
Najszybciej rosnący w członków związek zawodowy w USA czyli Service Employees International Union   przeczy tezie o schyłku związków zawodowych. Jak nazwa wskazuje skupia pracowników sektora usług. I to jest przyszłość związków zawodowych.

Tradycyjny etat zanika razem z udziałem przemysłu w gospodarce. Spora i rosnąca część pracujących w sektorze usług to niezależni zazwyczaj jednoosobowi poddostawcy.  Związki zawodowe zorganizowane do obrony tradycyjnego przemysłowego etatu skazane są na atrofię.

Dlaczego nie zaczniecie organizować ludzi z sektora usług jak niegdysiejsze cechy? No wiecie, zbierać część zarobków. Wypłacać zapomogi, gdy związkowiec nie ma akurat zleceń. Znajdować związkowcom zlecenia. Szkolić swoich członków. Sygnalizować na zewnątrz uzyskane doświadczenie, umiejętności i wyszkolenie systemem certyfikatów. Dziś pracodawca w dużej części sektora usług nie ma powodu, by szkolić „pracownika”, który za chwilę będzie świadczyły usługi dla jego konkurenta. Ale ten „pracownik” potrzebuje zwiększać swą wartość na rynku. Ja rozumiem, łatwiej marudzić, że nie możecie ich uzwiązkowić, bo nie mają stałego pracodawcy i stałego miejsca pracy…

4. Gdy staną się nowoczesną sieciową i antyestablishmentową organizacją
Dzisiejsze związki zawodowe to spore biurokracje, które mają dużo do stracenia w prawdziwym konflikcie z elitami gospodarczymi.  Między innymi dlatego oficjalne związki zawodowe skutecznie włączono do establishmentu. Dziś dla oficjalnego związku zawodowego nie ma nic gorszego niż konkurencja nieuzwiązkowionych a działających razem pracowników, wtedy taki związkowiec ostatecznie przestanie być potrzebny zarówno pracownikom jak i pracodawcom.

Związki jeśli chcą się rozwijać muszą się zmienić: ze sztywnej, hierarchicznej, opartej o fabrykę lub branżę organizacji, która stanowi lustrzane odbicie hierarchii urzędników i brygadzistów zarządzających przemysłem. Związki muszą stać się elastyczną, zdecentralizowaną i bardziej demokratyczną organizacją skupiającą pracowników i podwykonawców sektora usług.

Te zmiany już się dzieją. Na razie poza Polską. Wspomniany wyżej SEIU zrzeszający w USA pracowników sektora usług odłączył się od establishmentowej federacji związków zawodowych  AFL-CIO, gdy nie mógł przewalczyć nowego podejścia do prowadzenia działalności. Związki zawodowe organizują się na nowo w bardziej zdecentralizowany sposób w internecie. Na przykład brytyjskie związki stworzyły portal, który pozwala skutecznie pozyskiwać wiedzę i wsparcie innych związkowców, poza hierarchią związkowych urzędników.


Jeśli się dziwisz, że zdeklarowany liberał jakim jestem pisze o tym jak przywrócić siłę związków zawodowych  to pod rozwagę oddaję ci myśl, że słabość ruchu związkowego może być stratą dla nas wszystkich. Obecna karykatura związków zawodowych zacięcie i zawistnie broniąca przywilejów zwijających się branż zasługuje by jak najszybciej zostać zastąpiona nową formą związków, które wrócą do korzeni, do pracy na rzecz najsłabszych… bo moja i twoja wolność wtedy są najpewniejsze, gdy żadna frakcja społeczeństwa nie może zdobyć długotrwałej przewagi nad innymi, gdyż wszystkie cały czas się kontr ważą w nieustannym dążeniu do przewagi.

Data:

Paweł Dobrowolski

Wirtualna szuflada - https://www.mpolska24.pl/blog/wirtualnaszuflada

Paweł Dobrowolski jest byłym Prezesem Zarządu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.

Jest absolwentem Wydziału Ekonomii Harvard University (Massachusetts, USA).

Był ekspertem Instytutu Sobieskiego. Członkiem Zarządu Polskiej Fundacji Rozwoju Oświaty.

Był pracownikiem Deutsche Morgan Grenfell i dyrektorem Warsaw Equity Holding oraz Trigon, pracował m. in. z prof. Sachsem.

Do jego zainteresowań naukowych należą: ekonomia polityczna reform, ekonomia instytucjonalna i behawioralna, ekonomia banku centralnego i polityka pieniężna, instytucje finansowe, wymiar sprawiedliwości, rynek radiowo-telewizyjny, prawo upadłościowe, fuzje i przejęcia, organizacja rynku (industrial organization), polityka antymonopolowa, fiskalne konsekwencje starzenia się społeczeństwa.

Od 1995 roku zajmuje się doradztwem gospodarczym. Zawodowo pomaga kupować i sprzedawać firmy,

Autor książki pt. „Podstawy Analizy Finansów Firm” wydanej nakładem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce oraz kilkudziesięciu artykułów o bankowości centralnej, upadłości, mediach oraz gospodarce.
Pomysłodawca wprowadzenia w Polsce wysłuchania publicznego

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.